równego - stówka! Poniesiesz za stówkę?<br>Sięgnął do kieszeni.<br>Walek stał za płotkiem z cynicznie wzgardliwym uśmieszkiem, nic nie rozumiejąc, ale ojciec zbladł. Widział przecież Szczęsnego: oczy mu się zwęziły jak u rysia i górna warga cokolwiek uniosła się w kąciku. Oj, w niedobrą godzinę zaczął Korbal ze Szczęsnym, w niedobrą...<br>- Opamiętaj się, synu!<br>- Niech ojciec odejdą... -Więc jak pan powiedział? Żebym poniósł za stówkę?<br>Ale Korbal już się pokapował, nagle wytrzeźwiawszy, chował portfel.<br>- Czy aby nie za mało, panie Korbal? Nieśliśmy pana tyle lat, wynieśliśmy wysoko, do kamienicy, na Świętego Antoniego... I o rym pan nie pomyślałeś, że mogę już mieć pana