prześladując mnie i na jawie i podczas niespokojnego snu. <br>Te odgłosy, te obrazy są powszednią i jakże realną stroną klinicznego życia. Są wokół mnie wszędzie. Osaczają i atakują, a jednocześnie zmuszają, abym własną chorobę, jakże błahą i niegroźną wobec innych widzianych tutaj, potraktowała jako ostrzegawczy sygnał organizmu, czy nie wiem, Opatrzności przed bezmiarem szaleństwa, z którego już nie jest łatwo, a czy w ogóle można, wyjść. <br>Absorbują silnie mą uwagę inni chorzy. Jest to normalne, jedziemy przecież na tym samym wózku. Czas jednak wspomnieć także o ludziach zdrowych i normalnych, którzy tu pracują. Spróbuję teraz zaprezentować, inaczej mówiąc, wziąć na tapetę