była zatłoczona ludźmi, leżał w izolacji, nie interesując się otoczeniem. Wchodząc zastawałem go z zamkniętymi oczami, które otwierał, kiedy się było nad nim pochylić. Często się uskarżał na szpital. Rzeczywiście, jeśli sądzić z tej jednej sali, do której zachodziłem, nie przedstawiał się on powabnie. Brakiem powietrza Maliński wyraźnie się męczył. Orientując się w tym, kiedy po raz nie wiem który zaczął szpital krytykować, nie wytrzymałem i spytałem, czy musi w nim leżeć. Było to Przy Kozickiej.<br>- Nie płacę tu - odparł. <br>Jednocześnie Kozicka:<br>- Wcale nie musi. On na to z uporem: <page nr=215> - Przecież powiadam, że tu nie płacę. Ona:<br>-To co z tego! Lepiej