Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
woły zaprzęgi sunęły długimi karawanami, wioząc sól i skóry, zboże i krzemień. Tłumy wylegały na ulice, bo nieczęsto widywało się w Daborze półdzikich leśnych ludzi spod Ureggi, dumnych poddanych Assal-dona z wysp na Moczarach, służebników z Arnem. Część tych towarów, owoc ciężkiej pracy ludu Leśnych Gór, odbiorą wysłannicy Miasta Os.
Gwardzistów nie interesowało zboże. Ziemia Os rodziła dość ziarna, nie musieli go wozić aż z Dabory. Dość krzemienia dostarczały kopalnie u podnóża gór Marke-Dib. Gwardziści zabierali łuki i jopy, haftowane stroje, krzemienne narzędzia i broń. Nie było tego wiele, dziesięć, dwanaście wozów. Mało - zdawać by się mogło - w porównaniu
woły zaprzęgi sunęły długimi karawanami, wioząc sól i skóry, zboże i krzemień. Tłumy wylegały na ulice, bo nieczęsto widywało się w Daborze półdzikich leśnych ludzi spod Ureggi, dumnych poddanych Assal-dona z wysp na Moczarach, służebników z Arnem. Część tych towarów, owoc ciężkiej pracy ludu Leśnych Gór, odbiorą wysłannicy Miasta Os.<br>Gwardzistów nie interesowało zboże. Ziemia Os rodziła dość ziarna, nie musieli go wozić aż z Dabory. Dość krzemienia dostarczały kopalnie u podnóża gór Marke-Dib. Gwardziści zabierali łuki i jopy, haftowane stroje, krzemienne narzędzia i broń. Nie było tego wiele, dziesięć, dwanaście wozów. Mało - zdawać by się mogło - w porównaniu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego