Hans zapatrzony, zadumany. I dopiero, kiedy wybiegł na plac owczarek i zaczął obwąchiwać stopnie pomnika, ruszył na plebanię. <br>Drzwi do kuchni były uchylone. Zapukał i wszedł. Gerta odwróciła się od stolnicy, nie wiedząc, co zrobić z rękami o palcach pozlepianych białym ciastem. Poprzez zażenowanie przebijał uśmiech. "Profesor do mnie zaszedł". <br>- Pan profesor napije się kawusi? - I już ręce myje, wyciera, imbryk syczeniem wody napełnia. - Proszę, niech pan profesor siada, księdza proboszcza nie ma. Pojechał raniuteńko.- Patrzy na Hansa wymownie. - Wolał się znaleźć poza... tym wszystkim. Pan profesor może widział tę ich... pożal się Boże, defiladę? <br>- Taaak... Patrzyłem na przemarsz seniorów, kombatantów