J.: Jego muzyka parę razy uratowała mi życie, pozwoliła przetrwać trudne chwile. Jest wielka, mądra i niezwykle autorska. Bycie w aurze Pata sprawia, że wychodząc na scenę, człowiek staje się muzyką i nie myśli już o niczym innym. To jest magia, czysta chemia. Są tacy, którzy twierdzą, że przeceniam znaczenie Pata Metheny'ego. Myślę, że po prostu oni słyszą niewiele. Uczę się muzyki od 7. roku życia i widziałam niejedno. Kiedy spotykam geniusza, nie mam co do tego wątpliwości! Jestem pewna, że w jego przypadku także historia muzyki jej nie ma.</> <br><who3>G.: Tytuły twoich ostatnich płyt - "Jasnosłyszenie", "Nienasycenie", "Upojenie" - oddawały stan ducha