W kilka dni po naszym przyjeździe zjawiła się pewnego wieczoru panna Kazimiera z matką, niewiastą przysadzistą i tęgą, w jaskrawym kapeluszu, z biustem wylewającym się z gorsetu. Panna Kazimiera wyglądała ślicznie, była wesoła i rozmowna jak nigdy, żartawała z Krysią, a mnie wzięła na kolana i podrzucając w górę wołała: "Pata-taj, pata-taj, pojedziemy w cudny kraj!" O, nie, to nie była już dawna panna Kazimiera, smutna i nieśmiała! Moja matka patrzyła na nią z nieukrywanym zdziwieniem.<br><br>Tuż przed naszym wyjazdem panna Kazimiera przyszła po raz drugi sama, ale nie czuła się już tak pewnie, jak w obecności swbjej matki