emigracji we Francji, skąd wreszcie na wezwanie pojechał do Moskwy, czyli prosto do łagru. Człowiek bystry, natychmiast pochwycił korzyści propozycji, też polityczne, skoro czerwona Polska ukazałaby się tutaj jako protektorka polskiej kultury. Subsydium zostało przyznane, katedra imienia Mickiewicza, objęta przez Kridla, utworzona na 150-lecie urodzin poety, czyli w 1948.<br> Piekło, które się wtedy rozpętało w prasie polonijnej - Kridl jako bolszewik, komunistyczna wtyczka na Columbii - było bez ustanku podniecane przez Colemana. Biedak, w proteście przeciwko utworzeniu katedry, złożył swoją dymisję i ta, ku jego przerażonemu zdumieniu, została przyjęta, o co wreszcie chodziło. Prezydentem Columbii był wtedy Eisenhower i przed jego domem