krzyczała coraz głośniej, wzywała pomocy, trzeba było ją uciszyć...<br>Upadła na sofę już po pierwszym ciosie metalową łyżką. Z sekcji zwłok wynikało, że nie poprzestali na jednym uderzeniu. Kiedy kobieta ucichła, zaczęli plądrować dom.<br><q>- Jest!</> - krzyknął triumfalnie Andrzej M., wyjmując z okutego ozdobnie kuferka pękaty tobołek.<br><q>- Mamy szczęście...</> - ucieszył się Piotr B.<br><q>- Nie ma czasu na gadanie. Pryskamy, każdy w inną stronę. Zbiórka za pół godziny na placu GS, jasne?</> - polecił starszy z rabusiów.<br>Andrzej M. zniknął z tobołkiem w ciemnościach. Piotr B. już zastanawiał się, ile tego skarbu, w przeliczeniu na dolary, przypadnie "na łebka". Doszedł do wniosku, że bardzo