Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 1 (149)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
krzyczała coraz głośniej, wzywała pomocy, trzeba było ją uciszyć...
Upadła na sofę już po pierwszym ciosie metalową łyżką. Z sekcji zwłok wynikało, że nie poprzestali na jednym uderzeniu. Kiedy kobieta ucichła, zaczęli plądrować dom.
- Jest! - krzyknął triumfalnie Andrzej M., wyjmując z okutego ozdobnie kuferka pękaty tobołek.
- Mamy szczęście... - ucieszył się Piotr B.
- Nie ma czasu na gadanie. Pryskamy, każdy w inną stronę. Zbiórka za pół godziny na placu GS, jasne? - polecił starszy z rabusiów.
Andrzej M. zniknął z tobołkiem w ciemnościach. Piotr B. już zastanawiał się, ile tego skarbu, w przeliczeniu na dolary, przypadnie "na łebka". Doszedł do wniosku, że bardzo
krzyczała coraz głośniej, wzywała pomocy, trzeba było ją uciszyć...<br>Upadła na sofę już po pierwszym ciosie metalową łyżką. Z sekcji zwłok wynikało, że nie poprzestali na jednym uderzeniu. Kiedy kobieta ucichła, zaczęli plądrować dom.<br>&lt;q&gt;- Jest!&lt;/&gt; - krzyknął triumfalnie Andrzej M., wyjmując z okutego ozdobnie kuferka pękaty tobołek.<br>&lt;q&gt;- Mamy szczęście...&lt;/&gt; - ucieszył się Piotr B.<br>&lt;q&gt;- Nie ma czasu na gadanie. Pryskamy, każdy w inną stronę. Zbiórka za pół godziny na placu GS, jasne?&lt;/&gt; - polecił starszy z rabusiów.<br>Andrzej M. zniknął z tobołkiem w ciemnościach. Piotr B. już zastanawiał się, ile tego skarbu, w przeliczeniu na dolary, przypadnie "na łebka". Doszedł do wniosku, że bardzo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego