Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
Jassmont.
- Jak to, nakarmić kota, wasz kot nie upoluje sobie myszy? To po co trzymać takiego gudłaja? - obruszyła się Stefa.
- Takie ich wielkomiejskie praktyki, oni delikatni, to i kot delikatny - usprawiedliwiał Konstanty.
Roześmiali się. Nadszedł czas na łamanie się opłatkiem. Składali sobie życzenia lepszych czasów, końca wojny i ludzkiego życia. Pociągali nosami, oczy się zaszkliły. Jassmont pocałował Różę, czule, w oba policzki i mocno w usta. Okruszki opłatka, do ostatniej drobinki, uważnie, z powagą pozbierali w lnianą szmatkę. Po wieczerzy, gdy wyjdą goście, a przed pasterką, gospodarz zaniesie tę bożą garstkę do obórki, wsypie do żłobu, stanie się mały cud. Połączy
Jassmont.<br>- Jak to, nakarmić kota, wasz kot nie upoluje sobie myszy? To po co trzymać takiego gudłaja? - obruszyła się Stefa.<br>- Takie ich wielkomiejskie praktyki, oni delikatni, to i kot delikatny - usprawiedliwiał Konstanty.<br>Roześmiali się. Nadszedł czas na łamanie się opłatkiem. Składali sobie życzenia lepszych czasów, końca wojny i ludzkiego życia. Pociągali nosami, oczy się zaszkliły. Jassmont pocałował Różę, czule, w oba policzki i mocno w usta. Okruszki opłatka, do ostatniej drobinki, uważnie, z powagą pozbierali w lnianą szmatkę. Po wieczerzy, gdy wyjdą goście, a przed pasterką, gospodarz zaniesie tę bożą garstkę do obórki, wsypie do żłobu, stanie się mały cud. Połączy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego