szczęściem zebrane, stoi w stogach i stożkach na każdej z działek. Nie w stodole, jeszcze by się kto pomylił, co czyje. Szybko trza postawić chałupy, w czworakach nikt już nie chciał siedzieć, przypominały zależność. Choćby się przeżyło z kimś w jednej sieni pokolenia, teraz drażniła obecność sąsiada, sąsiadowych dzieci, bliskość. Póki nie osiądą na swoim, pod własnym dachem, nie uwierzą w przemianę - że się dziedzic nie wróci, nie odbierze swojego, nie pogna do roboty. Reforma wtedy ważna, jak staną domy. Wtedy Borowski ich nie zburzy, nie ośmieli się, a oni nie pozwolą. Raczej padną pod kijami, pod salwą, ale na własnym progu