Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 8
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
na nieskazitelną biel, śnieżne okiście na zielonych świerkach, roziskrzone w słońcu kryształki śniegu oblepiające każde drzewo, każdy krzew, widok zatłoczonego wojskiem miasta wydawał się zgoła odrażający.
Na rynku krakowskim nastąpiło rozstanie, każda z nas poszła w swoją stronę, umawiając się na rychłe spotkanie. Moja droga wiodła na ulicę Sławkowską do Polskiej Akademii Umiejętności, gdzie spodziewałam się zastać ojca - było około południa, a więc godziny urzędowe. Moje pojawienie się w sekretariacie wywołało sensację. Wszyscy tam obecni wiedzieli, że ojciec niepokoi się o mój los. Nie wiedzieli natomiast nic co się dzieje na Podhalu; telefony i poczta jeszcze nie działały.
Pamiętam dobrze moment
na nieskazitelną biel, śnieżne &lt;dialect&gt;okiście&lt;/&gt; na zielonych świerkach, roziskrzone w słońcu kryształki śniegu oblepiające każde drzewo, każdy krzew, widok zatłoczonego wojskiem miasta wydawał się zgoła odrażający.<br>Na rynku krakowskim nastąpiło rozstanie, każda z nas poszła w swoją stronę, umawiając się na rychłe spotkanie. Moja droga wiodła na ulicę Sławkowską do Polskiej Akademii Umiejętności, gdzie spodziewałam się zastać ojca - było około południa, a więc godziny urzędowe. Moje pojawienie się w sekretariacie wywołało sensację. Wszyscy tam obecni wiedzieli, że ojciec niepokoi się o mój los. Nie wiedzieli natomiast nic co się dzieje na Podhalu; telefony i poczta jeszcze nie działały.<br>Pamiętam dobrze moment
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego