rozruch. Potem przeglądamy pocztę, odpisujemy na maile i dzwonimy: do męża lub żony, których informujemy, że dotarliśmy do pracy. Potem sprawdzamy, co słychać u rodziców i dopiero zaczynamy działać.<br>Nim skończymy, jeszcze wyskakujemy na papierosa, robimy zakupy, gawędzimy ze współpracownikami. Takie przerywniki zajmują nam w sumie nawet 3 godziny dziennie! Potem, by nadrobić czas, siedzimy do późna i udajemy przed szefem, że jesteśmy niezwykle pracowici. Ale dobry szef na to się nie nabierze. Dla niego sprawa jest jasna: skoro się nie mieścimy w wyznaczonym czasie, to znaczy, że nie dajemy sobie rady.<br><q>- Często pracodawcy chcą, żebyśmy sprawdzili wydajność kandydatów na różne stanowiska