Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
stołem, jakby padły z ust matki pocieszającej syna pobladłego. Hans przyjął je jako swego rodzaju konkluzję. Potem padło:
- Dobranoc, księże proboszczu.
- Dobranoc, mój synu.
Wszedł Hans do swego pokoju i bez namysłu przyłożył dłonie do ciepłego pieca. Kafle były tak przyjazne, że po raz pierwszy oparł się o nie twarzą.
Potem była noc, o której nic nam nie wiadomo.
Za to ksiądz Joachim nie mógł oderwać oczu od krzyża na ścianie. Pragnął zasnąć, przywalić powieki hurmą spraw jutrzejszych. Na darmo. Oczy otwierały się same pod naporem obrzękłej pamięci.
Słyszy tamten gwar, jak szumem kołuje i powraca, bo łąki pełne ludzi. Zbiegowisko, odpust
stołem, jakby padły z ust matki pocieszającej syna pobladłego. Hans przyjął je jako swego rodzaju konkluzję. Potem padło: <br>- Dobranoc, księże proboszczu. <br>- Dobranoc, mój synu. <br>Wszedł Hans do swego pokoju i bez namysłu przyłożył dłonie do ciepłego pieca. Kafle były tak przyjazne, że po raz pierwszy oparł się o nie twarzą. <br>Potem była noc, o której nic nam nie wiadomo. <br>Za to ksiądz Joachim nie mógł oderwać oczu od krzyża na ścianie. Pragnął zasnąć, przywalić powieki hurmą spraw jutrzejszych. Na darmo. Oczy otwierały się same pod naporem obrzękłej pamięci. <br>Słyszy tamten gwar, jak szumem kołuje i powraca, bo łąki pełne ludzi. Zbiegowisko, odpust
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego