Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
z księdzem... to chyba jedyny wypadek...
Proboszcz zaprzeczył głową. I to tak energicznie, że Hans urwał zdanie. Zaprzeczył, jakby chciał równocześnie wyrazić zdziwienie, że Hans mógł w ogóle coś takiego przypuścić.
- Skądże. Koperta była nadana w Odessie. Adres nadawcy nieczytelny. A mój... wycięty z papieru listowego, który mu wtenczas dałem. Powolnym ruchem Hans zwrócił proboszczowi małą wyblakłą kopertę.
- I ksiądz proboszcz nawet nie wie, jak się nazywał ów oficer?
- Wiem, synu, znowu Opatrzność Boża... Bo kiedy on wychodził z plebanii, z auta stojącego w uliczce... pewnie jakiś inny oficer zawołał: "Kupfermann, rusz się, byku! Jedziemy..."
Twarz Hansa się rozpogodziła.
- Aaa... teraz
z księdzem... to chyba jedyny wypadek... <br>Proboszcz zaprzeczył głową. I to tak energicznie, że Hans urwał zdanie. Zaprzeczył, jakby chciał równocześnie wyrazić zdziwienie, że Hans mógł w ogóle coś takiego przypuścić. <br>- Skądże. Koperta była nadana w Odessie. Adres nadawcy nieczytelny. A mój... wycięty z papieru listowego, który mu wtenczas dałem. Powolnym ruchem Hans zwrócił proboszczowi małą wyblakłą kopertę. <br>- I ksiądz proboszcz nawet nie wie, jak się nazywał ów oficer? <br>- Wiem, synu, znowu Opatrzność Boża... Bo kiedy on wychodził z plebanii, z auta stojącego w uliczce... pewnie jakiś inny oficer zawołał: "Kupfermann, rusz się, byku! Jedziemy..." <br>Twarz Hansa się rozpogodziła. <br>- Aaa... teraz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego