człowieczych miast,<br>Strzegą jej czujne, nieposkromione księżyce.<br><br>Od siedmiu braci śpiących wierną przynoszę wieść,<br>Wieść nieomylną czuwaniem zamkniętych oczu,<br>Ze wschodu aż na zachód muszę tę wiedzę nieść<br>I nie wolno mi przebudzić się na uboczu.<br><br>Któż mękę tę przeczuje, kto odgadnie nasz sen?...<br>Zamyślone leżą chmury na rdzawej bróździe,<br>Pruje się rękawicy cienki, błękitny len,<br>Rozsypują się po ziemi graniaste gwoździe.<br><br>Któż na powieki nasze rzuci ożywczy wstrząs,<br>Kto przedziurawi słońcem nasz mrok zapomniany?<br>Przynoszę oto w dłoniach szafran, krzemień i bronz,<br>Przynoszę wszystkie zaklęte talizmany.<br><br>Ode dna snu przychodzę poprzez morze i ląd,<br>Poprzez mosty i schody przybywam w