sali kilkunastu mężczyzn czekało na przyjęcie przez wojewodę. Doron przemierzył ją pewnym krokiem i wyszedł przez drugie drzwi. Nikt za nim nie krzyknął, nikt go nie zawrócił. Znalazł się na niewielkim podwórku gospodarczym, z jednej strony ogrodzonym wałem Gorczem, z dwóch ścianami budynków mieszkalnych, z czwartej - spichrza. Tam ruszył Doron. Prześlizgnął się przez lekko uchylone drzwi. Chwilę stał w bezruchu, nasłuchując, ale nic go nie zaniepokoiło. Skoczył w bok, ku prowadzącej na piętro drabince. Wspiął się szybko, zobaczył dziesiątki worków z mąką, poustawianych w równe rzędy jeden obok drugiego.<br>Wtem drzwi spichrza skrzypnęły. Do środka wszedł strażnik, ten chyba, którego Doron widział