Typ tekstu: Książka
Autor: Gałczyński Konstanty Ildefons
Tytuł: Poezje
Rok wydania: 1994
Rok powstania: 1936
Kurt Tucholsky.

Widzę: Inge siedzi przy fortepianie,
śpiewa i gra; jakaż musi być śliczna, gdy wstanie!
Wstała. Piersi miała małe, doskonałe
i - wybaczcie mi, państwo - brzuch
tak się cudownie pod suknią rysował,
że zacząłem bić brawo i wrzeszczeć: - Niech żyje brzuch!
aż pewien Anglik mruknął: - He's gone mad. - On zwariował.

Przeszło lato, jesień i zima,
i jeszcze wiosna, i jeszcze jakieś lato,
i znowu jesień w mgłach jak w dymach.
(Jesieni jestem amator.)
Aż tu nagle pewnego dnia
zamach stanu. Coup d'état.
Zamach stanu nb. miał w sobie coś z gwiazdy betlejemskiej,
za którą ciągnęło 3000000 magików.
I wszystko stało się
Kurt Tucholsky.<br><br>Widzę: Inge siedzi przy fortepianie,<br>śpiewa i gra; jakaż musi być śliczna, gdy wstanie!<br>Wstała. Piersi miała małe, doskonałe<br>i - wybaczcie mi, państwo - brzuch<br>tak się cudownie pod suknią rysował,<br>że zacząłem bić brawo i wrzeszczeć: - Niech żyje brzuch!<br>aż pewien Anglik mruknął: - He's gone mad. - On zwariował.<br><br>Przeszło lato, jesień i zima,<br>i jeszcze wiosna, i jeszcze jakieś lato,<br>i znowu jesień w mgłach jak w dymach.<br>(Jesieni jestem amator.)<br>Aż tu nagle pewnego dnia<br>zamach stanu. Coup d'état.<br>Zamach stanu nb. miał w sobie coś z gwiazdy betlejemskiej,<br>za którą ciągnęło 3000000 magików.<br>I wszystko stało się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego