obozie, palącymi po śniadaniu papierosy.<br>Wstaję powoli od stołu, mój żal się pogłębił, bo nie mam papierosa, a nie chcę nikogo prosić. Właśnie dlatego, że jestem rozżalony: ktoś powinien to zauważyć i sam mi zaproponować. Od swojego stołu wstaje Janka i idzie ku mnie. Uśmiecha się. Jakoś inaczej niż dotychczas. Przyjaźnie i życzliwie. Robię minę obojętną, ale zwalniam kroku tak, żeby zdążyła dojść do mnie, nim przejdę przez drzwi. Dopiero teraz przypomina mi się, jak bardzo jestem obrażony i rozgniewany na Jankę, i tak mnie to pochłania, że przechodzi mi ból głowy i rozżalenie ogólne.<br>- ... - mówi Janka i mruży przymilnie oczy