Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
mówić normalnie, zadowalał się szeptem. - Obaliłeś się?
- Nie, tylko ręce mam związane.
- Kto cię tak przybłacił? - pytał pan Staś, rozsupłując postronek.
- A Górale, łachudry.
- Ty się z nimi nie zadawaj, oni to lepsi goście. Ty się trzymaj doliny, tu wszyscy swoi i jak przeżyjesz, to ci się nic nie stanie.
- Przykarauliłem im rower.
- Nowy?
- Nowiutki. Leży koło przejazdu.
- Aha, to niech trochę poleży. Lubię tamtędy przechodzić rano. Leżeli chwilę w milczeniu.
- Panie Staś, co zrobić, żeby nie dostać nożem?
- Jest tylko jedna rada: samemu pierw uderzyć. Znów jakiś czas milczeli.
- Ech, znali mnie kiedyś ludzie. W całym mieście: i na Łosiówce
mówić normalnie, zadowalał się szeptem. - Obaliłeś się?<br>- Nie, tylko ręce mam związane.<br>- Kto cię tak przybłacił? - pytał pan Staś, rozsupłując postronek.<br>- A Górale, łachudry.<br>- Ty się z nimi nie zadawaj, oni to lepsi goście. Ty się trzymaj doliny, tu wszyscy swoi i jak przeżyjesz, to ci się nic nie stanie.<br>- Przykarauliłem im rower.<br>- Nowy?<br>- Nowiutki. Leży koło przejazdu.<br>- Aha, to niech trochę poleży. Lubię tamtędy przechodzić rano. Leżeli chwilę w milczeniu.<br>- Panie Staś, co zrobić, żeby nie dostać nożem?<br>- Jest tylko jedna rada: samemu pierw uderzyć. Znów jakiś czas milczeli.<br>- Ech, znali mnie kiedyś ludzie. W całym mieście: i na Łosiówce
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego