tam wszystkich, u których leczenie nie skutkowało, przytułkiem w N. zaprowadzano dyscyplinę, przytułkiem nawet udawało się niektórych trwale wyleczyć. <br><br>O tak, była to pewnego rodzaju terapia wstrząsowa, działająca według dawno już zarzuconej psychologicznej metody szoku, jaki wywołuje w cierpiącym istnieniu widok istnienia jeszcze bardziej cierpiącego, jeszcze bardziej sponiewieranego w bólu.<br>Przytułek w N. prowadzili ksiądz i zakonnice z tamtejszego klasztoru. Ksiądz najpierw zajmował się nieuleczalnie chorymi, później narkomanami, którzy nie byli w stanie przejść tak zwanego detoksu, w końcu w poniemieckim szpitalu otworzył przytułek i stołówkę dla bezdomnych i bezrobotnych. Prędko się bowiem okazało, że nie istnieje odrębna grupa nieuleczalnie chorych