Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
tyfusie jeszcze jej nie odrosły i układały się nad czołem w drobne loczki. Szczupła w płaskich sandałkach, wyglądała jak dziewczynka. Poprzez drobne wargi, rozchylone w uśmiechu, słońce połyskiwało na emalii zębów.

Pocałowałem ją szarmancko w rękę.

- Dlaczego tak długo nie przyjeżdżałeś? - zapytała. - Tu jest rozkosznie. Na pewno lepiej niż w Puszczy-Wodicy.

Poklepała mnie po policzku.

- Aliosza już mi opowiadał, że opaliłeś się i wyglądasz jak Mulat. Ależ wyrosłeś! Jesteś wyższy ode mnie... Chodźmy! Chłopcy się niecierpliwią. Nie zabrałam ich ze sobą, bo roznieśliby całą przystań. Cieszę się, że przyjechałeś - mówiła Kazia. - Nareszcie będę miała towarzystwo... Tu są sami dorośli albo
tyfusie jeszcze jej nie odrosły i układały się nad czołem w drobne loczki. Szczupła w płaskich sandałkach, wyglądała jak dziewczynka. Poprzez drobne wargi, rozchylone w uśmiechu, słońce połyskiwało na emalii zębów.<br><br>Pocałowałem ją szarmancko w rękę.<br><br>- Dlaczego tak długo nie przyjeżdżałeś? - zapytała. - Tu jest rozkosznie. Na pewno lepiej niż w Puszczy-Wodicy.<br><br>Poklepała mnie po policzku.<br><br>- Aliosza już mi opowiadał, że opaliłeś się i wyglądasz jak Mulat. Ależ wyrosłeś! Jesteś wyższy ode mnie... Chodźmy! Chłopcy się niecierpliwią. Nie zabrałam ich ze sobą, bo roznieśliby całą przystań. Cieszę się, że przyjechałeś - mówiła Kazia. - Nareszcie będę miała towarzystwo... Tu są sami dorośli albo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego