zagwarantować emeryturę, wypycha się w Claremont na arenę i każe walczyć na śmierć. Ryzykuje się jej życiem, choć podobno żywa tyle warta. Jak to jest, Bonhart? Bo coś mi tu nie gra.<br>- Gdyby zginęła na tej arenie - Bonhart nie spuścił oczu - to by znaczyło, że nic nie była warta. <br> - Rozumiem - Puszczyk zmarszczył lekko brwi. - Ale zamiast zawieźć dziewkę na kolejną arenę, przywiozłeś ją do mnie. Dlaczego, jeśli wolno spytać? <br>- Powtarzam - wykrzywił się Rience. - Połapał się, kim ona jest.<br> - Bystry jesteście, panie Rience - Bonhart przeciągnął się, aż zatrzeszczały stawy. - Odgadliście. Tak, prawda to, ze szkoloną w Kaer Morhen wiedźminką wiązała się jeszcze