poddaszu. Nikt nie zakaszle nawet i nie pokwęka... Teraz deszcze, dach dzwoni. Długo nie wytrzymasz. A wyście mnie pozbadli, bo myślicie sobie: "Łachudra, głowę zawrócił i co teraz? Ani go nie odmyjesz, ani nie oskrobiesz, przysechł do nas jak błoto". Czytałem Aleksego Tołstoja, co mi go pożyczył Stacho, i myślę: "Rany boskie, iluż to ludzi zginęło za Rewolucję. A co ja jestem, jakiś jeden, jedyny, porcelanowy ze złotą obwódką? Bać, to ja się boję po staremu, ale już teraz to pójdę..." Nastrój zapanował nieomal świąteczny. Odprowadzili Jasia do domu. Prawie podsadzali go na schodach. Weszli do jego mieszkania ciasnego jak cela, z