Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
to ostro, właśnie w stronę Dziadzi. Jej oczy wyrażały jednocześnie wzgardę i tkliwość. Lucjan i Zygmunt trzymali Dziadzię pośrodku za łokcie - jak rannego. Szli szybko w stronę domu. Zygmunt obejrzał się i powiedział: "Idzie za nami". Rzeczywiście, piękna dama szła za nimi krok w krok. Przyśpieszyli. Na jezdni zahuczał autobus. Raptem Dziadzia wyrwał się, krzyknął: "Do zobaczenia wieczorem" - i wskoczył do autobusu. Z daleka kiwał dłonią. Zygmunt przystanął, zaśmiewając się. Lucjan widział, jak panna Leopard wsiadła do taksówki i pojechała w ślad za autobusem.
- Co to ma znaczyć cała ta komedia, nie wiesz, Zygmuncie?
- Oj, hahaha, to jest rzeczywiście heca pierwszej
to ostro, właśnie w stronę Dziadzi. Jej oczy wyrażały jednocześnie wzgardę i tkliwość. Lucjan i Zygmunt trzymali Dziadzię pośrodku za łokcie - jak rannego. Szli szybko w stronę domu. Zygmunt obejrzał się i powiedział: "Idzie za nami". Rzeczywiście, piękna dama szła za nimi krok w krok. Przyśpieszyli. Na jezdni zahuczał autobus. Raptem Dziadzia wyrwał się, krzyknął: "Do zobaczenia wieczorem" - i wskoczył do autobusu. Z daleka kiwał dłonią. Zygmunt przystanął, zaśmiewając się. Lucjan widział, jak panna Leopard wsiadła do taksówki i pojechała w ślad za autobusem.<br>- Co to ma znaczyć cała ta komedia, nie wiesz, Zygmuncie?<br>- Oj, hahaha, to jest rzeczywiście heca pierwszej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego