informatorem geograficznym, a więc odartym z magii przedmiotem codziennego użycia. Pozostała jednak tęsknota za tamtą, sprzed lat, świeżością spojrzenia. Czy odnajdę ją kiedykolwiek?<br><br>I oto przywrócił mi ją Krzysztof Zanussi. Przez sześć i pół roku od czwartku do soboty (poczta międzynarodowa działa bardzo kapryśnie) czekałem, kiedy wreszcie listonosz przyniesie "Politykę". Rozrywałem kopertę i gorączkowo przewracałem ostatnie strony, żeby sprawdzić, z jakiego też kraju wrócił właśnie Krzysztof Zanussi. A nie chodziło mi przecież o jakiegoś tam Tomka na wojennej ścieżce albo tropach yeti, syna kapitana Granta, Budrewicza, Sindbada Żeglarza, Phileasa Fogga, argonautę, Szulca-Rogozińskiego, Odyseusza czy Jasia Wędrowniczka. Nie, rzecz szła o