wysoki, <br>chudy mężczyzna w ubraniu, jakiego nie widzieli nigdy - jasnych <br>spodniach w szare prążki, białych pantoflach i granatowej <br>marynarce ze złotymi guzikami. Wyłożony na wierzch kołnierz <br>Słowackiego wydał im się niestosowny, wręcz dziecięcy, <br>podobnie jak zawiązana pod nim kolorowa chustka.<br>- Lokaj - wycedził przez zęby Paweł, gdy mu <br>donieśli zdyszani, że Rysiu słyszał, jak chudy pytał <br>dyra o niego. O ciebie, chłopie, kapujesz?<br>- Lokaj - powtórzył.<br>Gwizdnęli.<br>- To kim jesteś, człowieku? Masz tatę <br>za hrabiego? O kurka wodna! Lokaja przysłał...<br>Nie odezwał się wtedy do nikogo. Ani do chłopaków, <br>ani do kierownika przecierającego zapocone szkła okularów, <br>ani do stojącego uparcie, mimo ponawianych zaproszeń