takich okowach. Pod wieczór, jak pani Stanisława wychodziła do kościoła na nowennę, rzeczka była rzeczką - potem oszalała: - Jak nigdy dotąd. Chyba tylko w sześćdziesiątym którymś wylała się przez murek na ulicę, i to wszystko. Wtedy trochę podtopiła miasto, teraz zaczęła burzyć.<br><br> Kiedy woda zaczęła się podnosić, wysiedlono z parteru sąsiadów Sadków. Robert i Janina Majowie od parapetów do codziennego lustra mają ponad dwa metry. A tu woda podeszła i przez okna wlała się do mieszkania. Potem przeszła przez mur, sięgnęła ponad balustradę i runęła ze wszystkim, co po drodze zebrała, na most: - Widzieliśmy, jak rwie most, czuliśmy, jak dom cały drży