wieku, ubrana w fartuch, jaki noszą salowe, z plastikowym kubłem w ręku pewnie podeszła do pustego łóżka, otworzyła szafkę z osobistymi rzeczami i wyjaśniając, że spełnia prośbę <q>"tej pani, co miała operację"</>, wzięła jej torebkę i wyszła. To samo było w pokoju, do którego położono przed operacją wyrostka Agnieszkę G. "Salowa" weszła, rozejrzała się po pokoju, powiedziała to samo, co wcześniej i podeszła do szafki. Jak opowiadała później leżąca na sąsiednim łóżku chora, kobieta w fartuchu po otwarciu szafki jakby się trochę zdziwiła, ale to był tylko moment. Bez mrugnięcia wzięła plecak i wyszła.<br>W tej sytuacji stało się jasne, że