szły dalej, uporawszy się najpierw z przodkami, <br>których pochłonęły i strawiły.<br> Grodzicki, ofiara bałwochwalczej czci dla nauki niemieckiej, pominął jedyną <br>książkę według swego serca: "Wieczory nad Lerrianem", a brnął w tym zagmatwanym <br>świecie jak bohater i straceniec <page nr=221>. Co dzień opuszczał Namiestnictwo <br>z karteczką w kieszeni, na której miał wypisane w "Schlagwortach" dowody, argumenty, <br>zarzuty. Trzymał je w zaciśniętej dłoni i na ukłony woźnych odpowiadał skinieniem <br>głowy, nie decydując się wypuścić z ręki swojego świstka, jakby to był ładunek <br>dynamitu. Szkodził sobie tym zachowaniem w opinii ludzkiej. "<foreign>Honores mutant mores</>" - szeptano po kancelariach.<br> Wracał do domu tramwajem, bo to mu dawało czas