Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 40
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
były jak przy Apokalipsie. Trawa w jasnożółtym odcieniu, błyskawice przecinające stalowoszare chmury. Jedynie zapowiadanych trąb nie było słychać. Zastępowały je nasze dzikie okrzyki euforii, strachu i zdziwienia, bo na ponad 2 minuty zrobiło się ciemno i zimno. Uczciliśmy to wydarzenie, zjadając dwie czekolady i piernika, który cudem przetrwał w plecaku Senatora. Kilka godzin później znaleźliśmy się na najwyższym szczycie - Munti Cindreli (2244 m).
Zeszliśmy z gór do Sibiu, gdzie rozdzieliliśmy się na dwie grupy. Część wyruszyła w kolejne pasmo - Fogarasze , a pozostali udali się nad morze.

Morze czarne

Nasza grupa pojechała przez Braszów, w którym obejrzeliśmy największy i podobno najpiękniejszy rynek
były jak przy Apokalipsie. Trawa w jasnożółtym odcieniu, błyskawice przecinające stalowoszare chmury. Jedynie zapowiadanych trąb nie było słychać. Zastępowały je nasze dzikie okrzyki euforii, strachu i zdziwienia, bo na ponad 2 minuty zrobiło się ciemno i zimno. Uczciliśmy to wydarzenie, zjadając dwie czekolady i piernika, który cudem przetrwał w plecaku Senatora. Kilka godzin później znaleźliśmy się na najwyższym szczycie - Munti Cindreli (2244 m).<br>Zeszliśmy z gór do Sibiu, gdzie rozdzieliliśmy się na dwie grupy. Część wyruszyła w kolejne pasmo - Fogarasze , a pozostali udali się nad morze.<br><br>&lt;tit&gt;Morze czarne&lt;/&gt;<br><br>Nasza grupa pojechała przez Braszów, w którym obejrzeliśmy największy i podobno najpiękniejszy rynek
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego