Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
mój posag - rzekła z uśmiechem.
Odbyliśmy pożegnalną przechadzkę po mieście, zwiedziliśmy katedrę, twierdzę, a potem długo siedzieliśmy w kawiarni nad Renem w pobliżu portu. Dął ciepły, wiosenny wiatr. Dopiero teraz, z dala od szpitalnych murów, poczuliśmy się jak normalni ludzie. Byliśmy weseli i lada błahostka pobudzała nas do beztroskiego śmiechu. Siwe włosy Kiry srebrzyły się w słońcu. Wyglądała prześlicznie. patrząc na nią zrozumiałem, że jest dla mnie najbliższą istotą na świecie.
- Myślę, że nigdy się nie rozstaniemy - powiedziała przechylając kokieteryjnie głowę.
- Myślisz? Ja jestem pewien - odrzekłem i pomyślałem, że słowa te brzmią jak zaręczyny.
Nadszedł wreszcie dzień wyjazdu.
Na dworzec odprowadził
mój posag - rzekła z uśmiechem.<br>Odbyliśmy pożegnalną przechadzkę po mieście, zwiedziliśmy katedrę, twierdzę, a potem długo siedzieliśmy w kawiarni nad Renem w pobliżu portu. Dął ciepły, wiosenny wiatr. Dopiero teraz, z dala od szpitalnych murów, poczuliśmy się jak normalni ludzie. Byliśmy weseli i lada błahostka pobudzała nas do beztroskiego śmiechu. Siwe włosy Kiry srebrzyły się w słońcu. Wyglądała prześlicznie. patrząc na nią zrozumiałem, że jest dla mnie najbliższą istotą na świecie.<br>- Myślę, że nigdy się nie rozstaniemy - powiedziała przechylając kokieteryjnie głowę.<br>- Myślisz? Ja jestem pewien - odrzekłem i pomyślałem, że słowa te brzmią jak zaręczyny.<br>Nadszedł wreszcie dzień wyjazdu.<br>Na dworzec odprowadził
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego