pracującego młyna. Polek siada. Jest bardzo zmęczony. Ręka, w której trzyma gromnicę, ścierpła pod bandażem wosku. Skapuje więc Polek na cement kilka żółtych kropel i przylepia ogarek obrosły woskiem jak szyszka ze świecy wielkanocnej.<br>- Wcale już nie jestem chory - mówi półgłosem. Kładzie się na wilgotnym cemencie, dłoń podkłada pod głowę. Skądś z ciemności nadchodzi gęsty, odurzający zapach czeremchy. Czarne filary drgnęły, pobiegły szybko w lewo, potem nagle skoczyły w prawo. Polek zamyka powieki, żeby wstrzymać przykry i gwałtowny ruch obrazu. Ciężka, gorąca woń czeremchy ściska głowę, dzwoni w uszach, szarpie pulsem.<br>- Dobrze się czuję, zupełnie dobrze. Unosi się na łokciach i