Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
miękko Sandra. Pa paru minutach znowu się do mnie zwróciła. Miała bardzo piękne oczy. Podłużne, odrobinę skośne, brunatne: Zapatrzywszy się w nie, na dodatek przy temperaturze, która wciąż wzrastała, odpowiadając poplątałem czasy tak, ze nic nie zrozumiała. Mąż półgłosem wyjaśnił jej, co miałem na myśli:
- Okropnie mówię po włosku - rzekłem:
- Skądże znowu! - zaprzeczyła Sandra. - Ja musiałabym się uczyć dziesięć lat po polsku, żeby tak mówić jak pan po włosku.
- Sto dziesięć roześmiał się Wieśniewicz. Ton jego głosu był lekko obraźliwy.
Pani Campilli dotknęła mego kieliszka. Czyniła tak co jakiś czas, bezsłowne pytając, czy chcę jeszcze wina. Tym razem do gestu dodała
miękko Sandra. Pa paru minutach znowu się do mnie zwróciła. Miała bardzo piękne oczy. Podłużne, odrobinę skośne, brunatne: Zapatrzywszy się w nie, na dodatek przy temperaturze, która wciąż wzrastała, odpowiadając poplątałem czasy tak, ze nic nie zrozumiała. Mąż półgłosem wyjaśnił jej, co miałem na myśli:<br>- Okropnie mówię po włosku - rzekłem:<br>- Skądże znowu! - zaprzeczyła Sandra. - Ja musiałabym się uczyć dziesięć lat po polsku, żeby tak mówić jak pan po włosku.<br>- Sto dziesięć roześmiał się Wieśniewicz. Ton jego głosu był lekko obraźliwy.<br>Pani Campilli dotknęła mego kieliszka. Czyniła tak co jakiś czas, bezsłowne pytając, czy chcę jeszcze wina. Tym razem do gestu dodała
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego