Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
jej stoliku młodziutki podchorąży, z rumieńcem na policzkach.
- Przepraszam panią, czy ten podporucznik nie okazał się przypadkiem arogancki?
- A cóż to pana obchodzi?
- Rzeczywiście - wymamrotał. - Wcale nie to chciałem powiedzieć. Ale to tylko dlatego, proszę mi wierzyć, że nie mam doświadczenia. Ojejku, wcale nie to... Zaplątałem się. Przepraszam. Proszę wybaczyć.
Skonfundowany umknął z kantyny.
- Obawiam się, że moi chłopcy nagabują panią bez umiaru - odezwał się szpakowaty mężczyzna. - Pani pozwoli, major Kwilecki jestem. Rozbisurmanili się. Żółtodzioby. Zielono im w głowie. Pani zapewne wprost z Kazachstanu? Poszukuję żony i synka. Daj Bóg, zetknęła się pani z nazwiskiem Kwilecka? Irena Kwilecka. Z Łucka rodem
jej stoliku młodziutki podchorąży, z rumieńcem na policzkach.<br>- Przepraszam panią, czy ten podporucznik nie okazał się przypadkiem arogancki?<br>- A cóż to pana obchodzi?<br>- Rzeczywiście - wymamrotał. - Wcale nie to chciałem powiedzieć. Ale to tylko dlatego, proszę mi wierzyć, że nie mam doświadczenia. Ojejku, wcale nie to... Zaplątałem się. Przepraszam. Proszę wybaczyć.<br>Skonfundowany umknął z kantyny.<br>- Obawiam się, że moi chłopcy nagabują panią bez umiaru - odezwał się szpakowaty mężczyzna. - Pani pozwoli, major Kwilecki jestem. Rozbisurmanili się. Żółtodzioby. Zielono im w głowie. Pani zapewne wprost z Kazachstanu? Poszukuję żony i synka. Daj Bóg, zetknęła się pani z nazwiskiem Kwilecka? Irena Kwilecka. Z Łucka rodem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego