Ula uświadomiła sobie nagle, co znaczy słowo -bywajcie. Szarpie Mariana za <br>rękę:<br> - Zatrzymaj go! Nie daj mu odejść! Nie daj! On nie jest złodziejem! To nieprawda! <br>Słyszysz, Pestka, to nieprawda! Zatrzymajcie go... Zenek! Zenek!<br> Ostatni okrzyk sprawia, że odchodzący przystaje i ogląda się: Pestka i Marian <br>nadal jednak stoją nieporuszeni. Skręca więc na ścieżkę wśród zarośli - i już <br>go nie widać.<br> - Nie odchodź! - prosi Julek, dopadłszy Zenka między tarninami, w oczach ma <br>łzy. - Nie odchodź, nie, nie!<br> - Julek, wracaj! - woła z daleka Marian.<br> Ręka Zenka ogarnia wątłe, chude ramię ciepłym uściskiem.<br> - Bywaj, mały. Bywaj.<br> Ula siedzi na werandzie przy chwiejnym stoliku