Typ tekstu: Książka
Autor: Orłoś Kazimierz
Tytuł: Niebieski szklarz
Rok: 1996
gdzie drzewa.
Ojciec nie miał ochoty. Oddalaliśmy się powoli od starego pomostu.
- Masz przywidzenia - usłyszałem po pewnym czasie. - Musisz zdawać
sobie sprawę, że ludzie czasem cierpią na przywidzenia. Widzą rzeczy,
których nie ma.
- Ależ on tam stał na pewno! Może mieszka w baraku, w tej ruinie?
To był pan Słoma! Słowo honoru!
Wpłynęliśmy pod most. Na chwilę zgasło słońce. Nad naszymi głowami
przesunęły się betonowe płyty.
- Zachowaj słowo honoru na poważniejsze okazje - powiedział ojciec.
Jego głos zadudnił pod betonowym sklepieniem.
Wypłynęliśmy na słońce.
Nie odezwałem się więcej. Patrzyłem na góry za nami,
ciemnofioletowe, w bukowych lasach. Most zasłonił barak, olchy i to
gdzie drzewa.<br> Ojciec nie miał ochoty. Oddalaliśmy się powoli od starego pomostu.<br> - Masz przywidzenia - usłyszałem po pewnym czasie. - Musisz zdawać<br>sobie sprawę, że ludzie czasem cierpią na przywidzenia. Widzą rzeczy,<br>których nie ma.<br> - Ależ on tam stał na pewno! Może mieszka w baraku, w tej ruinie?<br>To był pan Słoma! Słowo honoru!<br> Wpłynęliśmy pod most. Na chwilę zgasło słońce. Nad naszymi głowami<br>przesunęły się betonowe płyty.<br> - Zachowaj słowo honoru na poważniejsze okazje - powiedział ojciec.<br>Jego głos zadudnił pod betonowym sklepieniem.<br> Wypłynęliśmy na słońce.<br> Nie odezwałem się więcej. Patrzyłem na góry za nami,<br>ciemnofioletowe, w bukowych lasach. Most zasłonił barak, olchy i to
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego