Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Kuchnia
Nr: 10
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1998
nie wiadomo, za co najbardziej. Może za cwaniactwo warszawskich rodaków z dziada pradziada, którzy przyjezdnym z prowincji potrafili sprzedać kolumnę Zygmunta. Może za łobuzerski wdzięk mieszkańców Woli czy Grochowa. Martwił się, że coraz rzadziej można usłyszeć starą warszawską gwarę i pooddychać jedyną na świecie atmosferą praskich Szmulek. Jeszcze prezydentowi Stefanowi Starzyńskiemu, z okazji wyasfaltowania Powiśla i położenia gładkiego bruku na wylotowych arteriach miasta, wyrzucał: Oto człowiek, który mnie i moją rodzinę postanowił pozbawić kawałka chleba i puścić z torbami. Bo jakżeż na wyasfaltowanej Grochowskiej czy wytwornej Wolskiej poruszać się będą bohaterowie moich felietonów? Jakżeż będą mogli posługiwać się w tych warunkach
nie wiadomo, za co najbardziej. Może za cwaniactwo warszawskich rodaków z dziada pradziada, którzy przyjezdnym z prowincji potrafili sprzedać kolumnę Zygmunta. Może za łobuzerski wdzięk mieszkańców Woli czy Grochowa. Martwił się, że coraz rzadziej można usłyszeć starą warszawską gwarę i pooddychać jedyną na świecie atmosferą praskich Szmulek. Jeszcze prezydentowi Stefanowi Starzyńskiemu, z okazji wyasfaltowania Powiśla i położenia gładkiego bruku na wylotowych arteriach miasta, wyrzucał: Oto człowiek, który mnie i moją rodzinę postanowił pozbawić kawałka chleba i puścić z torbami. Bo jakżeż na wyasfaltowanej Grochowskiej czy wytwornej Wolskiej poruszać się będą bohaterowie moich felietonów? Jakżeż będą mogli posługiwać się w tych warunkach
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego