Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
Co się właściwie stało? Jest smutno, po rynnach ciecze woda, ot, zwyczajne, ponure, niedzielne, zimowe popołudnie, wczesny wieczór. Jest cisza. Ale serce Lucjana bije tak silnie, ból jest tak straszny, że aż pozbawia nerwy sił na jego wybuch. Zawlókł się na swoje łóżko i trwał jak kłoda, w tężcu rozpaczy. Straszliwa żałość sparaliżowała myśl. "Co mi jest, co mnie to wszystko obchodzi, przecież jest mi zupełnie obca, zupełnie obca. Wszystko składa się na to, aby ją znienawidzić. Chociażby wtedy, na ulicy. Zakpiła przecież ze mnie bezlitośnie". Począł płakać bezgłośnie, tylko łzy lały się ciurkiem na poduszkę. Zakalec rozpaczy, całe to nagromadzenie
Co się właściwie stało? Jest smutno, po rynnach ciecze woda, ot, zwyczajne, ponure, niedzielne, zimowe popołudnie, wczesny wieczór. Jest cisza. Ale serce Lucjana bije tak silnie, ból jest tak straszny, że aż pozbawia nerwy sił na jego wybuch. Zawlókł się na swoje łóżko i trwał jak kłoda, w tężcu rozpaczy. Straszliwa żałość sparaliżowała myśl. "Co mi jest, co mnie to wszystko obchodzi, przecież jest mi zupełnie obca, zupełnie obca. Wszystko składa się na to, aby ją znienawidzić. Chociażby wtedy, na ulicy. Zakpiła przecież ze mnie bezlitośnie". Począł płakać bezgłośnie, tylko łzy lały się ciurkiem na poduszkę. Zakalec rozpaczy, całe to nagromadzenie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego