Zwlekał. Od rozmowy z matką minęło kilka dni. Chciał jeszcze nacieszyć się Zosią, jeszcze na nią popatrzeć. Każda chwila zdawała mu się darowana i niezwykła, doznawał wzruszeń, przeżyć osobliwych w tych godzinach przed rozstaniem, które starał się odsuwać z dnia na dzień. Wiedział, że tego napięcia uczuć długo nie wytrzyma. Sybiraka, który zwał się Alojzy Zygmuntowicz, przekonywał, że musi się odkarmić, nabrać sił przed dalszą podróżą. Dzielili się z nim przydziałową zupą i chlebem. Sybirak spod Wilna miał skrupuły, że ich objada, co było smutną prawdą, gdyż żywność wydzielano skąpo.<br>Złotawy zmierzch zapadał nad osadą, a migocząca kra płynęła Ubaganem, kiedy