Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
Zastałem. Wszystko w porządku. Ogromnie jestem panu wdzięczny.
- Musiałem mu w bilecie napisać, że jesteś z Polski. Na pewno bardzo się zdziwił. Nieprawdaż?
- Chyba - odparłem, trochę się ociągając. Ostatecznie bowiem, dłużej czy krócej obracał. w palcach wizytówkę Campillego, wpuścił mnie jednak do Biblioteki. Nie było co mu jego wahań wypominać.
- Szalenie był zaskoczony? - Campilli naciskał mnie. Bardzo się zastanawiał?
- Zdaje się - powiedziałem. Pani Campilli wtrąciła sucho:
- To zupełnie zrozumiałe w stosunku do ludzi zza żelaznej kurtyny.
Na to Wieśniewicz:
- Próbujących się przedostać za kurtynę z kadzidła! Campilli się skrzywił. Pani - wzruszyła ramionami. Po sekundzie ciszy odezwała się Sandra, głosem nosowym, powolnym
Zastałem. Wszystko w porządku. Ogromnie jestem panu wdzięczny.<br>- Musiałem mu w bilecie napisać, że jesteś z Polski. Na pewno bardzo się zdziwił. Nieprawdaż?<br>- Chyba - odparłem, trochę się ociągając. Ostatecznie bowiem, dłużej czy krócej obracał. w palcach wizytówkę Campillego, wpuścił mnie jednak do Biblioteki. Nie było co mu jego wahań wypominać.<br>- Szalenie był zaskoczony? - Campilli naciskał mnie. Bardzo się zastanawiał?<br>- Zdaje się - powiedziałem. Pani Campilli wtrąciła sucho:<br>- To zupełnie zrozumiałe w stosunku do ludzi zza żelaznej kurtyny.<br>Na to Wieśniewicz:<br>- Próbujących się przedostać za kurtynę z kadzidła! Campilli się skrzywił. Pani - wzruszyła ramionami. Po sekundzie ciszy odezwała się Sandra, głosem nosowym, powolnym
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego