srebrnym. <br>- Kauffung - mruknął znowu Tassilo. - Ki diabeł? <br>O most załomotały podkute kopyta, wjechali nań następni trzej rycerze. Za nimi, zaprzężona w parę mierzynków, wjechała obita bordowym suknem pałubowata kolebka. Skarbniczek, eskortowany przez kolejnych kuszników w łebkach i kapalinach. <br>- Czekać - mruczał Buko. - Jeszcze... Niech kolebka ino zjedzie z mostu... Jeszcze... Teraz!<br>Szczęknęła cięciwa, zasyczał bełt. Koń pod jednym z kopijników stanął dęba, rżąc dziko, zwalił się, obalając zarazem jednego ze strzelców. <br>- Teraz! - ryknął Buko, podrywając konia. - Na nich! Bij! <br>Reynevan uderzył konia piętami, wydarł się z jałowców. Za nim skoczył Szarlej. <br>Przed mostem kotłowało się już, trwała walka - to na ariergardę orszaku