niej jak do ataku i tak się zwijali, że Mormul sapał przyglądając się pracy siostrzeńca z młodzieżą-pustak, bo pustak, ale w robocie - ogień.<br>W pewnej chwili, gdy Szczęsny ze skrzynią na plecach był przy kajutach, w oknie mignęła zatroskana twarz Madzi. Odbłysnął jej zuchowatym spojrzeniem - w porządeczku!<br>Statek ruszył. Szczęsny czapką wywinął do tych tam na brzegu: <page nr=354> - Trzymajcie się ciepło! Sprawunki załatwię - przyjadę! Niby do Mormula, ale Władek zrozumiał.<br>Było już po zmroku. Reflektor prószył z dziobu na daleki, ciemny szlak, majtek świecąc latarką liczył skrzynie, do trzydziestu naliczył, wtedy Szczęsny udał się za nim po kwity, jeden na dwadzieścia