Typ tekstu: Książka
Autor: Libera Antoni
Tytuł: Madame
Rok: 1998
czasem co parę minut. Nic. W dalszym ciągu cisza.
Wypiłem setkę wódki i pojechałem do niej.
Było słonecznie, upalnie, mniej więcej pierwsza w południe. Zasłony w obu oknach były pozasuwane. Serce zabiło mi mocniej. "Śpi, odsypia wczorajsze", myślałem, wchodząc po schodach, "wyłączyła telefon. Jest nie ubrana. Naga? W koszuli nocnej? Szlafroku?" Dzwonek (typu "ding-dong") nie wywołał jednakże oczekiwanych następstw. Żadnych kroków, odgłosów, pytania "kto tam?", otwarcia. Cisza jak makiem zasiał. Z uchem przytkniętym do drzwi długo nasłuchiwałem, czy nie jest to aby pozór i czy po jakimś czasie nie rozlegnie się wreszcie choćby najcichszy szmer. Nic jednak takiego nie zaszło
czasem co parę minut. Nic. W dalszym ciągu cisza.<br>Wypiłem setkę wódki i pojechałem do niej.<br>Było słonecznie, upalnie, mniej więcej pierwsza w południe. Zasłony w obu oknach były pozasuwane. Serce zabiło mi mocniej. "Śpi, odsypia wczorajsze", myślałem, wchodząc po schodach, "wyłączyła telefon. Jest nie ubrana. Naga? W koszuli nocnej? Szlafroku?" Dzwonek (typu "ding-dong") nie wywołał jednakże oczekiwanych następstw. Żadnych kroków, odgłosów, pytania "kto tam?", otwarcia. Cisza jak makiem zasiał. Z uchem przytkniętym do drzwi długo nasłuchiwałem, czy nie jest to aby pozór i czy po jakimś czasie nie rozlegnie się wreszcie choćby najcichszy szmer. Nic jednak takiego nie zaszło
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego