tyłem do ołtarza i czekają. Ja siadłem na oknie i schyliłem głowę. Janka namyśla się chwilę, bierze parę akordów, przerywa, poprawia się na krzesełku, znów chwila namysłu, potem uderza lewą i prawą ręką oktawę forte i przebiega krótką jak dreszcz kwartową gamkę. Dreszcz przebiega mi po krzyżu. Polonez As-dur Szopena. Nie podnosząc głowy czuję, jak uderza we mnie wzruszenie obecnych.<br>Tak się składa, że są to przeważnie Polacy: pan Pociejak, aptekarz z ulicy Wroniej, starszy pan z siwymi wąsami, który sam nawet nie jest w stanie wytłumaczyć, jak się stał posiadaczem obywatelstwa francuskiego; panna Róża Marcinkowska, córka reemigranta z Ameryki