Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Za nim postępowali koledzy zmarłego z Drugiego Gimnazjum, nauczyciele z obu szkół, wreszcie my, uczniowie szkoły handlowej. Ja i Pluj w skostniałych rękach nieśliśmy wieniec od naszej klasy.

- Znałeś tego Pawła Kołosowa? - zapytał Pluj.

- Nie, a ty?

- Też nie znałem.

Do cmentarza na Zwierzyńcu było daleko. Szliśmy przez plac Basiejny, Szpitalną, Staro-Nawodnicką...

Śnieg walił dużymi płatami i kładł się grubą warstwą na futrzanych czapkach.

Po powrocie do domu zastałem wuja Benedykta, który i w tym roku również przyjechał na "kontrakty". Uważał, że matka wygląda znakomicie, a ponieważ schudła i z polecenia profesora Zielińskiego nosiła specjalny gorset, miała figurę młodej kobiety
Za nim postępowali koledzy zmarłego z Drugiego Gimnazjum, nauczyciele z obu szkół, wreszcie my, uczniowie szkoły handlowej. Ja i Pluj w skostniałych rękach nieśliśmy wieniec od naszej klasy.<br><br>- Znałeś tego Pawła Kołosowa? - zapytał Pluj.<br><br>- Nie, a ty?<br><br>- Też nie znałem.<br><br>Do cmentarza na Zwierzyńcu było daleko. Szliśmy przez plac Basiejny, Szpitalną, Staro-Nawodnicką...<br><br>Śnieg walił dużymi płatami i kładł się grubą warstwą na futrzanych czapkach.<br><br>Po powrocie do domu zastałem wuja Benedykta, który i w tym roku również przyjechał na "kontrakty". Uważał, że matka wygląda znakomicie, a ponieważ schudła i z polecenia profesora Zielińskiego nosiła specjalny gorset, miała figurę młodej kobiety
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego