już po chwili nie pamiętała o swoim niepokoju. W biegu jak zwykle zapomniała o wszystkim, nawet o tym, że jest Joanną, cała stała się biegiem, wiatrem rozwiewającym włosy, oddechem sięgającym środka trzewi. Biegła za trenerem, w grupie pięciu takich jak ona, przez okoliczne łąki, na które dotąd rzadko się zapuszczała. Szybowała w powietrzu, wystarczyło dotknięcie czubkami palców ziemi, by wzbiła się znowu, jakby nie dźwigała już ciężaru swego ciała, jakby była lekka jak piórko, jak motyl. Żadna myśl nie zakłócała jej biegu, wszystkie uciekły rozgonione wiatrem. Gdy trener stanął, Joanna stanęła tuż za nim. Obejrzała się za siebie - inne dziewczynki zostały