i spokojne życie. Nie musiała brać klientów częściej niż jednego dziennie.</><br>Inżynier S. odpowiadał pewnie na pytania aspiranta. Czasami lekko się zawahał, ale wyglądało na to, że mówi prawdę, czasami jedynie wstydzi się przyznać do czegoś, co - jego zdaniem - kompromitowało go jako statecznego człowieka o uznanej pozycji społecznej. <br>Aspirant Włodzimierz T. czuł intuicyjnie, że klucz do rozwiązania zagadki leży gdzieś w tym klubie bilardowym. Ale dokładnie gdzie? Tego jeszcze nie wiedział. Chodził po lokalu, zaglądał z kąta w kąt i dopiero, gdy skorzystał z toalety, uświadomił sobie, że przecież nie przesłuchał dotychczas kobiety, zwanej potocznie <q>"babcią klozetową"</>. W lokalu takim, jak