drogi. Ma pan smutne oko. Co słychać? - Niby gra.<br>- Co znaczy: niby? - Nie powiem, kochany, bo ogólnie biorąc gra.<br>Ale zarazem, równocześnie, proszę pana, coś gdzieś podzwania. Taki maluśki, srebrny jakby, paskudny dzwoneczek. Drapie po uszach, po sercu.<br>- Jaki dzwon eczek? - dziwię się.<br>- Tego jeszcze nie było! Gdzież on dzwoni? - Tajemnica, panie - łzawią sarnie oczy. - Tajemnica losu. Drugi tydzień szukam i nic.<br>Żegnam go ze współczuciem, ale nie życzę powodzenia.<br>Bo cóż by uczynił, gdyby wszystko grało? Gdyby nic nie dzwoniło, nie zgrzytało, nie raniło ucha i serca? Nuda i nędza doskonałości, pustka dnia powszedniego.<br>Przecież to szczęście, że coś dzwoni