Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Dziennik Polski
Nr: 14/7
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1998
Azji sami. A to ktoś przyjeżdżał, a to przypływał z Wietnamu polski statek. Teraz wszystko przywozi wyspecjalizowana firma z Warszawy.
W wietnamskiej restauracji kucharz musi być Wietnamczykiem. Bo przepis kulinarny to tylko przepis. Kucharzy Dinh Ngoc Thieu wyszukuje i sprowadza z Wietnamu, bo ci, którzy przyjeżdżają sami, nie mają kwalifikacji. Tak czy owak to dużo kłopotów: zezwolenie na pracę, wiza w polskiej ambasadzie w Hanoi...
- Kucharz z mojej łódzkiej restauracji gotował kiedyś dla Indiry Gandhi - szczyci się Dinh.
Na zapleczu knajpki, obitej czerwonym, wzorzystym atłasem, siedzi piękna skośnooka przyjaciółka właściciela. Ma oko na kuchnię i polsko-wietnamski personel. Zwierza się, że bardzo lubi
Azji sami. A to ktoś przyjeżdżał, a to przypływał z Wietnamu polski statek. Teraz wszystko przywozi wyspecjalizowana firma z Warszawy.<br>W wietnamskiej restauracji kucharz musi być Wietnamczykiem. Bo przepis kulinarny to tylko przepis. Kucharzy Dinh Ngoc Thieu wyszukuje i sprowadza z Wietnamu, bo ci, którzy przyjeżdżają sami, nie mają kwalifikacji. Tak czy owak to dużo kłopotów: zezwolenie na pracę, wiza w polskiej ambasadzie w Hanoi...<br>&lt;q&gt;- Kucharz z mojej łódzkiej restauracji gotował kiedyś dla Indiry Gandhi&lt;/&gt; - szczyci się Dinh.<br>Na zapleczu knajpki, obitej czerwonym, wzorzystym atłasem, siedzi piękna skośnooka przyjaciółka właściciela. Ma oko na kuchnię i polsko-wietnamski personel. Zwierza się, że bardzo lubi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego